Dziś odniosę się do głośnego artykułu Dariusza Rosiaka z ubiegłorocznego (bodaj wrześniowego) wydania National Geographic Traveler. Tekst niestety nie wygląda na oryginalny – zaskakujące jest podobieństwo do słynnego artykułu Binyayanga Wainainy „How to Write About Africa” opublikowanego w magazynie Granta w 2005 roku. Tutaj jego fragment:
Never have a picture of a well-adjusted African on the cover of your book, or in it, unless that African has won the Nobel Prize. An AK-47, prominent ribs, naked breasts: use these. If you must include an African, make sure you get one in Masai or Zulu or Dogon dress (…)”
W poszukiwaniu internetowego wydania artykułu Rosiaka natknęłam się na bloga, którego autorzy również dostrzegli zadziwiającą zgodność konwencji, tonu, stylu i spostrzeżeń u obu autorów (choć mniej przekonujący niż Wainaina wydaje się Rosiak – prześmiewa np. trzymanie paszportu w bezpiecznym miejscu, co dla wielu naprawdę doświadczonych backpackerów jest rozsądnym a nie wynikającym ze strachu czy stereotypów, krokiem).
Dzisiaj jednak nie o tym, czy przy tak silnej inspiracji nie należałoby czasem odnieść się jakoś w tekście do źródła, ale o tym, jak dokumentować Afrykę. I ja podzielam sarkazm i rozumiem prześmiewczy ton komentatorów opisujących funkcjonujące stereotypy o Czarnym Lądzie. Opinia o bardzo wybiórczym traktowaniu tematów dotyczących Afryki nie jest żadnym novum - słynny jest projekt Stefan de Luigi „This is Africa”, i ja sama niejednokrotnie opisywałam hochsztaplerkę pseudo-pisarstwa afrykańskiego.
Czy reportaż nie jest poniekąd fikcją literacką, ze względu na swoją wybiórczość tematu i skoncentrowanie na pewnym aspekcie rzeczywistości?
Moim ulubionym zdaniem z Borgesa jest : “Se podría decir que la literatura fantástica es casi una tautológica, porque toda la literatura es fantástica” [Sformułowanie "literatura fantastyczna" jest popadaniem w tautologię, bo każda literatura jest fantastyczna].
Uczciwość i prawda obowiązują (a tej czasem niestety brak u naszych – zaglądających na kilka tygodni do Afryki – reporterów), ale wydaje się, że korespondent czy dziennikarz - by zyskać posłuch i móc opisywać interesujące go sprawy - musi niejednokrotnie użyć i kilku słów-magnesów - w innym wypadku jego wypociny nie będą tak poczytne i z obserwatora przeobraża się w naukowca. Jego rolą jest wszakże zwrócenie uwagi na pewne problemy i zainteresowanie go, aniżeli naukowy wywód.
Wnioski? Chyba zacznę wybaczać sobie niedoskonałości i wrócę do pisania. W Afryce spędziłam już 2.5 roku i sparaliżowanie myślą, że moje artykuły/posty mogłyby zbytnio odbiegać od rzeczywistości nie ma chyba już większego sensu. Karibu tena :-) [Witam z powrotem na moim blogu]