wtorek, 10 maja 2011

Nie dajmy się zwariować

Dziś odniosę się do głośnego artykułu Dariusza Rosiaka z ubiegłorocznego (bodaj wrześniowego) wydania National Geographic Traveler. Tekst niestety nie wygląda na oryginalny – zaskakujące jest podobieństwo do słynnego artykułu Binyayanga Wainainy „How to Write About Africa” opublikowanego w magazynie Granta w 2005 roku. Tutaj jego fragment:

“Always use the word ‘Africa’ or ‘Darkness’ or ‘Safari’ in your title. Subtitles may include the words ‘Zanzibar’, ‘Masai’, ‘Zulu’, ‘Zambezi’, ‘Congo’, ‘Nile’, ‘Big’, ‘Sky’, ‘Shadow’, ‘Drum’, ‘Sun’ or ‘Bygone’. Also useful are words such as ‘Guerrillas’, ‘Timeless’, ‘Primordial’ and ‘Tribal’. Note that ‘People’ means Africans who are not black, while ‘The People’ means black Africans.

Never have a picture of a well-adjusted African on the cover of your book, or in it, unless that African has won the Nobel Prize. An AK-47, prominent ribs, naked breasts: use these. If you must include an African, make sure you get one in Masai or Zulu or Dogon dress (…)”

W poszukiwaniu internetowego wydania artykułu Rosiaka natknęłam się na bloga, którego autorzy również dostrzegli zadziwiającą zgodność konwencji, tonu, stylu i spostrzeżeń u obu autorów (choć mniej przekonujący niż Wainaina wydaje się Rosiak – prześmiewa np. trzymanie paszportu w bezpiecznym miejscu, co dla wielu naprawdę doświadczonych backpackerów jest rozsądnym a nie wynikającym ze strachu czy stereotypów, krokiem).

Dzisiaj jednak nie o tym, czy przy tak silnej inspiracji nie należałoby czasem odnieść się jakoś w tekście do źródła, ale o tym, jak dokumentować Afrykę. I ja podzielam sarkazm i rozumiem prześmiewczy ton komentatorów opisujących funkcjonujące stereotypy o Czarnym Lądzie. Opinia o bardzo wybiórczym traktowaniu tematów dotyczących Afryki nie jest żadnym novum - słynny jest projekt Stefan de Luigi „This is Africa”, i ja sama niejednokrotnie opisywałam hochsztaplerkę pseudo-pisarstwa afrykańskiego.

Pobudką do tego artykułu jest pytanie o to, czy ważąc słowa w ogóle da się uniknąć podrasowania rzeczywistości. Czyż inną funkcję ma generalizujący tytuł książki Rosiaka „Żar. Oddech Afryki”? Czy brak takichże w lekturach Kapuścińskiego? Czy mniej uogólniająca jest twórczość Jagielskiego? (o mężczyznach z Palengi: „Chowając się pod strzechami chat przed deszczem i słońcem, oparci plecami o chropawe gliniane ściany, pozbawieni wszelkiego zajęcia, nie wiedząc co począć z czasem, z bezczynnymi rękami, wielkimi i sękatymi od ciężkiej pracy w polu”). Czy da się uniknąć uogólnień a jednocześnie przyciągnąć polskiego czytelnika, który – jeśli chodzi o literaturę afrykańską – jest dość niewybredny i zadowala się prozą z lat 70?

Czy reportaż nie jest poniekąd fikcją literacką, ze względu na swoją wybiórczość tematu i skoncentrowanie na pewnym aspekcie rzeczywistości?

Moim ulubionym zdaniem z Borgesa jest : “Se podría decir que la literatura fantástica es casi una tautológica, porque toda la literatura es fantástica” [Sformułowanie "literatura fantastyczna" jest popadaniem w tautologię, bo każda literatura jest fantastyczna].

Uczciwość i prawda obowiązują (a tej czasem niestety brak u naszych – zaglądających na kilka tygodni do Afryki – reporterów), ale wydaje się, że korespondent czy dziennikarz - by zyskać posłuch i móc opisywać interesujące go sprawy - musi niejednokrotnie użyć i kilku słów-magnesów - w innym wypadku jego wypociny nie będą tak poczytne i z obserwatora przeobraża się w naukowca. Jego rolą jest wszakże zwrócenie uwagi na pewne problemy i zainteresowanie go, aniżeli naukowy wywód.

Wnioski? Chyba zacznę wybaczać sobie niedoskonałości i wrócę do pisania. W Afryce spędziłam już 2.5 roku i sparaliżowanie myślą, że moje artykuły/posty mogłyby zbytnio odbiegać od rzeczywistości nie ma chyba już większego sensu. Karibu tena :-) [Witam z powrotem na moim blogu]

Brak komentarzy: