piątek, 12 czerwca 2009

Pierwsze dni w Polsce


Pierwszy raz spali w prawdziwej pościeli.
Pachniała.
Mieli poduszki, w które się wtulali, miękkie, szerokie łóżka.
Rozgoszczeni po przyjeździe do pokojów, po odkryciu, że w łazience jest ciepła woda, po kolei wchodzili pod gorący prysznic.
Po kilku godzinach przyjechał pierwszy gość z prezentami: paczką dezodorantów, psikali się i nie mieli dość.
Pachnieli, jak prawdziwi mężczyźni.

Zeszli na kolację. Ks. Ryszard nie mylił się - uprzedzał pracowników kuchni, że będą za każdym razem jedli, jakby to był ich ostatni posiłek.
Było wszystko: ryż, mięso, sałatka. Potem prawdziwe jabłka, kompot, na talerzach leżały pączki, oni chodzili po dokładki kurczaka.
Wstali od stołu ciężcy, niektórzy chichotali, jak próbowano im podać więcej na talerz.
Zaczęli żartować powtarzając po proponujących w języku luganda: "ha ha, może jeszcze chcesz, może Ci nałożyć?"
Dla nich to było absurdalne, żart, tak nikt nigdy im nie proponował, nigdy do syta.

Po dwóch godzinach zeszli trochę oszołomieni na mszę do kaplicy. Niektórym kręciło się w głowach a Mojżesz nie wytrzymał: zwymiotował i resztę dnia spędził u siebie w pokoju.
Dla pozostałych była to nauczka a w czasie kolacji-grilla wychowawcy powtarzali: nie jedzcie zachłannie.

Trudno było zasnąć - tyle wrażeń.
Mojżesz nie mógł przestać myśleć o tym, jakie przerażenie wywołał u niego pierwszy lot samolotem. Zawsze marzył, by być pilotem, teraz uważał, że to byłoby straszne.

Czekały na nich kolejne, pełne wrażeń, dni.

Brak komentarzy: